Dzień dobry, namaste🙂
Jestem KASIA NEELAVATHI
Bardzo Ci dziękuję, że odwiedzasz moją stronę.
Mam nadzieję , że, poprzez naszą wspólną pracę , znajdziesz u mnie duchowe inspiracje i wsparcie a Twoje życie zmieni się, tak jak tego pragniesz.
Znajdziesz tu wiele informacji o rozwoju i doradztwie duchowym, mandalach i ich wpływie na nasze zdrowie, emocje i związki.
Jestem artystą plastykiem,malarką i doradcą duchowym a także terapeutą holistycznym.
Znajdziesz u mnie:
🔸Malowane mandale na zamówienie, jako remedium na konkretne problemy i sytuacje życiowe
Mandale od lat są moją pasją, głównym narzędziem transformacji , kolorowym kalejdoskopem zmian życiowych, u mnie i zamawiającej osoby, powstają na indywidualne zamówienie, rezonując z potrzebą Twojej Duszy i sytuacji którą chcesz przetransformować.
Oprócz tego znajdziesz u mnie Sesje doradztwa duchowego oraz wsparcia holistycznego w zależności od zapotrzebowania:
- Sesje odbywają się zdalnie!
Nie ma potrzeby kontaktu osobistego tradycyjna sesja trwa około półtorej godziny poruszamy w niej tematy które chciałbyś przetransformować.
Przykładowe tematy sesji to:
🔸Związki i relacje oraz wszelkie wynikające z tego sytuacje na każdym etapie związku bądź po jego zakończeniu
🔸Tematy związane z rozwojem duchowym, Blaski i Cienie i rozwoju duchowego ze szczególnym uwzględnieniem aspektem przebudzenia energii Kundalini
🔸Szeroko pojęty temat kwestii zawodowych, w tym głównie kierowania własną obfitością zarządzania własnym dobrobytem, szeroko pojęty temat obfitości Prosperity, oraz procesu z tym związanego
🔸Dobór mantr i praktyk duchowych
🔸Doradztwo życiowe, opierające się o szeroko pojętą etykę i jej stosowanie.
🔸Wsparcie emocjonalne w trakcie ciężkiej choroby Twojej lub bliskiej osoby jak również po utracie bliskiej osoby 🔸Porady dotyczące oczyszczania energetycznego jak również wzmacniania własnej aury i energetyki
🔸Indywidualne doradztwo dotyczące doboru kryształów osobistych oraz kamieni mocy. 💎Nowością są prowadzone przeze mnie sesje z użyciem kryształów.
🔸Dobór narzędzi mocy z zakresu remediów Kultury Wschodu
Oprócz tego mogę wykonać rytuał agnihotry w dowolnej intencji.
🔸Wykonywanie przeze mnie rytuałów wedyjskich w tym rytuału agnihotry, w intencji osoby zamawiającej
🔸 mentoring duchowy zależnie od potrzeb ustalany indywidualnie Wsparciem holistycznym i doradztwem duchowym zajmuje się już kilkanaście lat, moje doświadczenia i odniesione w tej dziedzinie sukcesy zostały docenione na łamach pism „Wróżka” „Oliwia”, „Gwiazdy mówią” i „Nieznany Świat”
Uwaga!!! Korzystanie z moich porad i sesji , ma jedynie charakter wsparcia holistycznego i duchowego i NIE zastępuje korzystania z usług medycyny konwencjonalnej i NIE może być traktowane jako jej zamiennik! Mimo, że zawsze daje z siebie maksimum moich kwalifikacji ,wiedzy ,czasu i zaangażowania w pracy z klientami, to ostateczny rezultat zależny jest od osobistej karmy danej osoby, jej bieżących działań, oraz woli i łaski Boskiej a także boskiego planu wobec Duszy tej osoby
Życzę Ci wiele miłości, radości i szczęścia:)
W tych gazetach i mediach znajdziesz wywiady ze mną , szczegóły w zakładce Media o mnie
Opinie o mojej pracy:
*******************************************************************************
Do Pani Kasi trafiłam pod koniec 2014 roku. Był to
bardzo ciężki moment w moim życiu, pojawiła się śmierć bliskiej osoby w rodzinie, a wraz z nią mnóstwo problemów, nie radziłam sobie. Wystarczyło zaledwie parę rozmów, aby świat wokół się ustabilizował. Ciężko to wszystko opisać i przybrać w słowa, ale P. Kasia postawiła mnie na nogi. Jednak docelowo chciałabym opisać zupełnie inną historię, jak dla mnie niesamowitą…w listopadzie 2014 roku u mojej 3letniej córki została zdiagnozowana gradówka (mała kuleczka, guzek na górnej powiece). Po przestudiowaniu internetu ( pierwsze źródło wiedzy każdej matki polki ;)) miałam świadomość, że nie będzie łatwo i tak też było… Maści z antybiotykiem, przeróżne okłady, krople do oczu- nic nie działało. Oczko zaczynało gorzej wyglądać i po około 6 miesiącach zapadła diagnoza- usunięcie chirurgiczne…dla mnie osobiście wyrok. Strach przed narkozą, powikłania pooperacyjne, opatrunek na oku…na samą myśl robiło mi się słabo i bolała mnie żołądek. W czasie walki farmakologicznej moje stosunki z P. Kasią bardzo się zacieśniły, były poważne rozmowy o życiu, ale i zwykłe pogaduchy =) Postanowiłam, zrobić sobie sesje pod kątem pracy, której w żaden sposób nie mogłam znaleźć, pojawiało się sporo interesujących ofert, ale zawsze w ostatniej chwili coś wychodziło nie tak, wyglądało to tak jakby to nie był mój czas na pracę ( i faktycznie tak było). Podczas sesji dowiedziałam się, że to nie mój czas na karierę zawodową, że muszę jeszcze posiedzieć w domu z córką, a gradówka może być przyczyną przez którą mała trzyma mnie przy sobie. P. Kasia mi to wszystko pięknie wytłumaczyła. I tak też zrobiłam, przestałam sprawdzać oferty pracy, nastąpiła ogromna przemiana w moim myśleniu, już nie skupiałam się na znalezieniu pracy, tylko na dziecku…i stało się!!! Po około 1,5 tygodnia od rozmowy z P. Kasią gradówka zniknęła!!! Cud???-dla mnie tak!!!
Ile dobra dla mnie i całej mojej rodziny zrobiła P. Kasia to tylko ja
wiem!!!! Jest niesamowitą osobą, która ma w sobie tak wiele radości i
rozsiewa ją wokół nas. =)
(Prośba o zachowanie poufności danych)
**************
Historia Frania Golberga
Witamy Serdecznie Pani Kasiu,
na początku bardzo ciepło pozdrawiamy i życzymy wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🙂 Piszemy bo chciałabym opowiedzieć historię Naszego Synka Franusia, największy skarb jaki mamy. Zacznę od początku… O tym że jestem w ciąży dowiedziałam się 30.09.2014 r robiąc zwykły test ciążowy, gdy ujrzałam dwie kreski przepełniała mnie radość ale zarazem lęk, przerażenie, wielka obawa jak to będzie?… nie wiedziałam jak mam to powiedzieć jeszcze wtedy mojemu parterowi a obecnemu mężowi. Po prostu wyszłam z łazienki pokazałam mu test a on nie posiadał się z radości, a ja płakałam w głowie mętlik tu niestała praca, rodzice despotyczni a my młodzi bez stabilizacji, mieszkania itp. Cóż moje obawy kazały się słuszne rodzice nie zbyt zadowoleni wiadomością że zostaną dziadkami ( szczególnie moi), w pracy jedynie moja szefowa mi pogratulowała i okazała wielkie wsparcie. Ciąża przebiegała prawidłowo, aż do 4 grudnia 2014 trafiłam do szpitala z zagrożeniem poronienia.
Na szczęście udało się donosić do końca, choć było ciężko. W 8 miesiącu okazało się, że mam wielowodzie co zagraża znów mojej kruszynce no i mi także. Jeden z lekarzy bezczelny w twarz mi powiedział że moje dziecko będzie żyło 2 dni co najwyżej 2 lata. Trauma… szok… płacz… strach… W sercu wołałam Boże proszę Cię dopomóż nam, ocal Naszą kruszynkę, to jedyna wspaniała istota która nam mogła się przytrafić, to ona nadała sens Naszemu życiu… Nagle stał się cud poczułam że Nasza istota też chce być z Nami… Dla pewności sami poszliśmy do innego lekarza na USG i uspokoił nas, mówiąc że wszystko jest w porządku i nie mamy o co się martwić. Nadszedł upragniony dzień dla Naszej Trójki na świat przyszedł Franuś. Po 10 godzinach dość ciężkiego porodu dla Frania i dla mnie ale mój Mąż dał nam wiele wsparcia, gdyby nie on i jego determinacja. I o 18.05 utuliliśmy razem naszego syna.
Po 4 dniach wyszliśmy ze szpitala choć Franio miał żółtaczkę, lekarze uspokajali że to minie. Przez 4 dni było wszystko dobrze, nagle na 9 dzień życia Frania zaczął się dramat… Z godziny na godzinę Franio coraz mniej jadł, nagle zaczęły się wymioty buchające z niego jak lawa, nawet noskiem. Patrzyłam na moją kruszynkę a ona gasła… Moja teściowa jakby nigdy nic stwierdziła że dzieciom się ulewa i to normalne…. mój Mąż nie chciał mnie słuchać aby jechać do szpitala… a ja przerażona i bezradna… ale o 22 podjęłam decyzję i krzyknęłam do Męża że jedziemy do szpitala jak nie chce jechać to ja jadę sama… Na szczęście trafiło do niego że jest źle… droga dłużyła się a ja się modliłam żebyśmy zdążyli. Gdy dojechaliśmy do szpitala to odsyłali nas z oddziału na oddział, myślałam że to jakiś zły sen… Gdy w końcu po godzinnym odsyłaniu nas lekarka zgodziła się przyjąć Frania na neonatologie ale w rzeczywistości Franuś noc spełnił u pielęgniarek pod lampą UV bo miał bardzo wysoką żółtaczkę bo, aż 23 jednostki a norma jest 8. Żeby tego było mało to nie pozwolono mi zostać z nim, gdyż od ordynatora usłyszałam że nie mają takiej procedury aby matka była przy dziecku a poza tym zdrowych ludzi w szpitalu się nie trzyma. Postanowiłam siedzieć na krześle na poczekalni choćby mieli mnie wyrzucić… i mnie wyrzucili… dramat wróciłam do domu z Mężem ok 3 nad ranem, nie zmrużyłam oka, płakałam… tęskniłam, serce mi pękało, dotarło do mnie że mogę stracić moją istotkę którą pokochałam miłością bezwarunkową jak tylko mi go położono na piersiach. Do szpitala wróciliśmy 7.30 okazało się że Franuś znów zaczął wymiotować. wreszcie pojawiła się nadzieja, gdyż pojawiła się pani doktor kompetentna na swoim stanowisku i to ona postawiła wreszcie diagnozę: niedrożność jelit. W naszych głowach mętlik co to jest, co to oznacza, co dalej… Pani doktor powiedziała że musimy jechać na Warszawę do Instytutu Matki i Dziecka. Na początku nie chcieliśmy się zgodzić ale później postanowiłam że musimy ratować nasze dziecko. Trafiliśmy więc IMiD o 16 i tam pani profesor dała nam kolejną diagnozę która była okropna: niedrożność jelit z nieprawidłowym działaniem jelita grubego co za tym idzie stomia.
Boże jak to moje dziecko z workiem przy brzuszku… dlaczego mnie tak doświadczasz… pozwolono nam po 10 godzinach wejść do Frania widok był okropny aż nogi mi się ugięły, łzy płynęły strumieniami, serce drżało, ręce trzęsły się jak opętane… Pełno kabli, monitorów, a nasz Franio leżał bez ruchu i gasł (nawet teraz płaczę jak to piszę) nagle telefon i słyszę tylko pytanie: „Czy zezwalasz na to by Kasia mogła przeprowadzić zabieg światłem na Franiu?” bez wahania wykrzyknęłam: „TAK! Ratujcie moje dziecko!”
Nazajutrz gdy wróciliśmy do Franusia gdy weszłam na salę ujrzałam blask wokół niego. Siedzieliśmy z Mężem przy łóżeczku gdy zadzwonił mój telefon. To była Pani Kasia i skromnie spytała czy może zająć mi chwilę. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami co i jak było po kolei na sesji i wszystko się zgadzało: to , że byłam niechcianym dzieckiem i to samo uczyniłam mojemu synkowi, że poczuł się niechciany.
Dotarło do mnie dlaczego trafiliśmy do szpitala bo mój syn postanowił od nas odejść… gdyż nie czuł się potrzebny, wręcz czuł się intruzem. Serce mnie zabolało ponieważ zrobiłam mojemu synkowi największą krzywdę jaką może tylko zrobić matka dziecku. Pani Kasia mnie uspokajała mówiąc, że podczas sesji rozmawiała z Franusiem i poprosiła go w naszym i swoim imieniu by dał nam szansę.
Powiedziała mi również, że to była bardzo ciężka sesja, gdyż sama w trakcie jej płakała nie znając przyczyny. Rozmowa była krótka z Panią Kasią ale bardzo pomocna i dostałam takiego kopniaka, że aż zabolało tak jak powinno 🙂
Gdy wróciłam na salę do synka i Męża i spojrzałam na tych moich dwóch najważniejszych facetów w moim życiu w duchu przyrzekłam sobie że nie mogę ich stracić i wszystko zrobię dla nich a w szczególności dla Frania. Pragnę by moje dziecko było szczęśliwe i kochane. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział o czym takim jak zabiegi światłem czy wchodzenie w czyjąś świadomość bym go wyśmiała, ale dziś kiedy przeżyłam to na własnej skórze i widziałam co dzieje się z moim dzieckiem wierze w to całym sercem. Gdyby nie Pani Kasia i jej wielka moc nie wiem co byłoby z moją rodziną, synem i ze mną. Będę jej wdzięczna do końca życia.
Nazajutrz mój synek zaczął odzyskiwać siły, rokowania były coraz lepsze, a lekarze byli zdziwieni gdyż przy diagnozie jaką postawili nie powinien się załatwiać ani chcieć jeść, a załatwiał się i widać było że jest głodny a był tylko kroplówkach. Z godziny na godzinę Franuś odzyskiwał siły, a w jego oczach pojawiła się piękna otoczka błękitu a jego oczy rosły z minuty na minutę. Stawał się silniejszy i zaczął się uśmiechać.
Jego ciało było lekkie i różowiutkie a nie jak wcześniej blade wręcz biało – szare. To był cud obyło się bez operacji i nawet pozwolono mi go przyłożyć do piersi i wreszcie przytulić.
Ale nie tylko nad nim pracowano i nie tylko on się zmieniał bo i ja mój pokarm który wcześniej był żółty a z dnia nadzień stał się czystko biały. A ja spokojniejsza, lżejsza i weselsza. Po tygodniu wyszliśmy ze szpitala, ta historia nauczyła nas co jest ważne, nauczyliśmy się rozmawiać i uczymy się kochać. Codziennie się przytulamy, mówimy sobie „kocham” niby nic ale to jest sens naszego życia. Mamy dla kogo żyć i walczyć. Codziennie dziękuję Bogu, Matce Boskiej i Aniołom że nam pomogli a mojemu synkowi dziękuję za miłość którą mnie nauczył i uczy, za każdy dzień. Dziś Franuś ma 7 miesięcy i 3 tygodnie jest dzieckiem pogodnym i ruchliwym, uśmiech jest lekarstwem na wszystko, codziennie jest coś nowego aż nie możliwe że te dni tak szybko nam mija, zasypiamy z uśmiechem na ustach i wstajemy z uśmiechem. Choć ja nad sobą nadal pracuje i będę pracować bo choć ja nie poczułam matczynej miłości to ja chcę dać tą miłość mojemu synowi on musi być szczęśliwy. MIŁOŚĆ, WIARA I NADZIEJA to nasze motto! Kochajmy się 🙂
***********************************************************************************************
Moja przygoda z Kasią rozpoczęła się pod koniec 2013r i trwa do dzisiaj. Jest to jeden z aniołów które stanęły na Mojej drodze życia.
Byłam osobom która wiecznie poszukiwała spokoju swojej duszy. Brak pewności siebie, chore szukanie akceptacji w innych ludziach powodowały straszny chaos w Moim życiu. Zawsze tłumaczyłam sobie te Moje niepowodzenia tym,że pochodzę z trudnego domu w którym proszę Mi wierzyć nie było łatwo żyć.
W końcu powiedziałam dość, nie chcę tak, chcę w końcu zacząć żyć a nie być.
Intuicja zaprowadziła Mnie do Kasi, na pewno nie przypadek bo w nie nie wierzę. Po paru rozmowach i sesjach w Moim życiu pojawiło się światełko. Zdarzenia i ludzie którzy pojawiają się na Mojej ścieżce sprawiają dużo dobrego. Cieszę się z każdego dnia na tej planecie, odnalazłam w końcu Boga który jest Moim prawdziwym przyjacielem a nie tylko teorią kościelną klepaną co niedziela w kościele. Przestałam podążać za tłumem bo tylko barany chodzą w tabunach.
Wiadomo iż Kasia nie sprawi iż będziemy co tydzień wygrywali w Lotto ale sprawi iż Nasze serca otworzą się a wtedy naprawdę Nasze życie będzie wyglądało zupełnie inaczej, prawdziwiej.
I jeszcze jedno; cały czas pracujmy nad sobą, nad jakością Swojego życia, istnienia, a takie osoby jak Kasia mogą nam w tym tylko pomóc…….
Ania Listwan
*************************************************************************************************************
Moja opinia. Do pani Kasi trafiłam któregoś dnia w zupełnie innej sprawie niż uzdrawianie. Wiedziałam czym się ta urocza i pełna empatii osoba zajmuje zawodowo, ale nigdy nie wierzyłam w bioenergoterapię, uzdrawianie rękami ani tego typu rzeczy. Więc na opowieści znajomych, którzy opowiadali mi o skuteczności jej metod uśmiechałam się dyplomatycznie i zmieniałam temat. Tego dnia dopadły mnie wszystkie drobne schorzenia jakie tylko mogły. Do tego psychiczne wyczerpanie spowodowane długotrwałymi problemami rodzinnymi. W rezultacie w czasie tej wizyty nie byłam w stanie ruszyć się z kanapy, nie mówiąc o tym, żeby wsiąść do samochodu i przejechać 50 km do domu. Pani Kasia zapytała czy zgodzę się na pomoc, było mi tak wszystko jedno że się zgodziłam. Najpierw położyła mi ręce na ciele i na głowie, po minucie takiego nic nierobienia poczułam wyraźne ciepło w całym ciele, jak wtedy gdy zanurzamy się zmarznięci w wannie pełnej ciepłej wody. Po kilku minutach zostałam poproszona, żeby stanąć. Wtedy pani Kasia zrobiła coś szybko rękami w pewnej odległości od mojego ciała. Dokładnie w tej sekundzie wszystkie siły wróciły. Twarz z szarej stała się zaróżowiona (sprawdziłam w lustrze ). Po bardzo krótkiej chwili mogłam bezpiecznie pojechać do domu czując się jak po 10 godzinnym zdrowym śnie. Potem jeszcze 2 razy korzystałam z sesji na odległość, działało tak samo. Teraz w zasadzie nie mam takiej potrzeby – zdrowie i życie dopisuje. Bardzo, bardzo pani dziękuję za tamto ale i za wiele mądrych pytań oraz za otwarcie oczu na kwestie duchowe, które jak sądziłam nie istnieją albo nie mają wpływu na życie fizyczne. Życzę wiele dalszych sukcesów, pozdrawiam Agnieszka (numer tel. na życzenie )
**********************************************************************************************************
Mogłabym zacząć trywialnie, że przypadku nie ma. I tak zacznę, przypadku nie ma i już. W 2012 r. mój świat stanął na głowie, ktoś bezczelnie go kopnął, wywalił, obdarł z zasad i obrócił w ruinę. Budowaną przez trzydzieści parę wiosen misterną konstrukcję zatytułowaną życie szlag trafił jednym podmuchem wiatru. Trauma wywołana śmiercią bardzo bliskiej osoby toczyła umysł jak rak, wciskając mnie w stronę cienia, beznadziei, bezruchu. Siadłam przy komputerze ot tak, znalazłam (nie)przez przypadek kurs
malowania osobistej mandali. Olśnienie, kilka telefonów, jadę. Za chwil opamiętanie: logistyka, nie znam miasta, pociąg… zwariuje. Krok trzeci: logika, mapa, bagaż, bilet, plecak…jadę. Przyjechałam. Na dzień dobry zdążyłam się kilka razy zgubić, mapa niczym zegar zataczała kolejne kręgi, idę na wyczucie. I jest, ulica, dom, dzwonek, piętra, drzwi. Dalej dwa dni warsztatów, czas bezcenny, twórczy, budzący do życia tak bardzo powoli. Do domu wróciłam z dwiema mandalami, nieco później zamówiłam jedną u Kasi. Zmiany potoczyły się szybko i niespodziewanie, od punktu a, do b…c… Drzwi, które dotychczas pozostawały zamknięte, wcale się nie uchyliły, one wyleciały razem z framugą. Proces zmian rozpoczął się mniej więcej w pół roku od warsztatów i trwa do dziś. Nie zadaję pytań w stylu: dlaczego tak się stało, na jakich zasadach, co spowodowało lawinę. Jestem wdzięczna, że poznałam Kasię i wróciłam do świata żywych.
(prośba o zachowanie poufności danych)
***************************************************************************************

W miałam wielką przyjemność uczestniczyć w warsztatach malowania mandali prowadzonych przez artystę-plastyka Kasię Neelavathi Stankiewicz. Warsztaty nie tylko w pełni spełniły moje oczekiwania, ale wyniosłam z nich wielki bagaż mądrości nabytej od Prowadzącej, która umiejętnie przekazała nam informacje nie tylko dot. historii i filozofii tworzenia mandali, ale w profesjonalny sposób udzielała uczestnikom technicznych rad warsztatu malarskiego. Na uwagę zasługuję także atmosfera, która panowała podczas tego 2-dniowego spotkania. Była ona bardzo przyjazna, często skłaniała do głębszych refleksji, rozważań, tchnęła świeżym wiatrem. Jest to coś czego warto doświadczyć, co warto przeżyć. Zanurzyć się w barwach mandali i stworzyć jedyne, niepowtarzalne dzieło. To niejako pierwszy krok do potężnych zmian, które następują po tym twórczym procesie. Polecam z całego serca wszystkim bez wyjątku.
Joanna Bochaczek-Trąbska
*************************************************************************************
Droga Kasiu
dziekuje Ci bardzo serdecznie za indywidualne sesje po ktorych dzieja sie same cuda.
spotykam przyjaznych ludzi, otrzymuje nowe propozycje pracy, pieniadze nieoczekiwanie wplywaja do mojej kieszeni, z rodzina porozumiewam sie czesto bez SLOW. wokol harmonia i szczescie. zaczynam poznawac sama siebie i z wieksza swiadomoscia i miloscia patrzec na otaczajacy mnie swiat. to niesamowite jak zycie moze byc piekne gdy sobie na to pozwolimy.
dziekuje jescze raz i pozdrawiam Ela z Londynu
**********************************************************************************************
Witam
Czasami sobie myśle,że chciałabym mieć bliżej taką osobę jak Pani… po rozmowie z Panią wszystko jest łatwiejsze
Czuję sie silniejsza…
Moje odczucia są niesamowite… tyle chciałabym Pani poopowiadać…tyle mam pytań…
Zauważyłam ze odkąd mam mandalę zaczełam zauwazać jak czesto rezygnowałam z siebie, z własnych spraw, przyjemnosci.
I zaczełam to zmieniać… i nie jest łatwo, bo tego czego nauczyłam bliskich musze oduczyć:)
Ale znowu sie rozpisałam o sobie…
Przez TELEFON mam wrazenie,ze sie znamy…jakiś znajomy głos…
Jest Pani niezwykłą kobietą i cieszę sie ze do Pani zadzwoniłam 🙂
Ale sie cieszę ze Pani do mnie napisała:)
(prośba o zachowanie poufności danych)
************************************************************************************************
Witam.




Kasia- „Mówiłam ci, że znowu boli mnie głowa? Tak jak przed naszym ostatnim spotkaniem.”
Ja- „Przepraszam”
Kasia – „Nie szkodzi. Ja po prostu tak bardzo chcę ci pomóc”

***********************************************************************************************************
Czesc Kasiu co u Ciebie ? Musze Ci o czyms opowiedziec. Zakochalam sie nie na żarty
Pierwszy meżczyzna , który pojawil sie w moim pokoju po otrzymaniu mandali tak zakręcil w życiu i sercu, ze nie moge sobie poradzić. Moja intencja przelana na mandale , działa . Nie wiem czy kiedykolwiek bedziemy mogli byc razem,…ale kocham jak chyba nigdy wczesniej. Kasiu czynisz cuda
(prośba o zachowanie poufności danych)
**************************************************************************************************************
[et_social_share_media]


[/et_social_share_media]